top of page

     Koń dorożkarski niecierpliwie parskał ,czekał tutaj już dość długo i bezczynnie. Nie tylko on był zniecierpliwiony.Z dorożki wciąż wychylała się ,zbiegała po stopniach i spoglądała na wzgórze zamkowe kilkuletnia dziewczynka .po chwili wracała do dorożki i pytała ,,dlaczego nie wychodzi ,mamo ?Kiedy wreszcie przyjdzie ?’’ ,,Spokojnie Małgosiu, wkrótce wyjdzie ‘’-uspokajała matka.  Dorożka stała opodal cichego, smutnego Kościoła Św .Wojciecha położonego u stóp dwóch wzgórz –staromiejskiego i zamkowego. Był on świadkiem niedawnej zagłady Żydów,wokół niego zabijano ludzi,polowano na nich ,widział ich kondukt odchodzący do obozów zagłady.Był świadkiem grabieży ich opuszczonych domów,potem zrównano z ziemią miasto żydowskie –nie pozostał po jego mieszkańcach żaden materialny ślad. Teraz przychodzą tutaj zrozpaczeni Polacy. Ich bliskich zausznicy kolejnego okupanta zamykają, katują, zabijają. To więzienie przestało zajmować się więźniami kryminalnymi ,jego lochy zajmują przetrzymywani bez wyroków sądowych obywatele wyjęci spod prawa, marzyciele o suwerennej Polsce. Dwie kobiety : matka i córka czekają na jednego z nich. Wąska kręta uliczka Podwala otaczająca dzielnicę Starego Miasta biegła wokół wzgórza na którym położona była najstarsza część Lublina. U jej wylotu po prawej stronie piętrzyło się wzgórze zamkowe z najstarszą w mieście budowlą obronną , dawną kaplicą zamkową  .Pod jej tynkiem  skryto freski Jagiełły,litewskiego księcia  który porzucił religię przodków dla władzy królewskiej ościennego państwa . Teraz jego kaplicę zamieniono na izbę tortur przeciwników systemu który miał uszczęśliwić ludzkość.Jej tynki pokryły się napisami więźniów najpierw niemieckiego nazizmu a teraz rosyjskiego bolszewizmu.  Spośród poddanych nowej władzy jedni siedzieli w więzieniach inni milczeli strwożeni,wąska grupa zasługiwała się nowym panom i gorliwie przyswajała wprowadzane przez nich zasady wszechogarniającej inwigilacji krwawego  komunizmu.  Ten system przeciwników nie przekonywał, on ich nie pozyskiwał-system ich wykorzystywał i fizycznie likwidował.  ,,Idzie …..” –dziewczynka bez tchu zamilkła ,zamarła wpatrzona we wzgórze zamkowe.Obie z matką patrzyły przerażone na suwającego nogami staruszka w łachmanach z jakimś zawiniątkiem pod pachą .Brodaty,, oślepiony słońcem ,niepewny swoich kroków schodził a raczej zsuwał się  z zamkowego wzgórza starszy człowiek .Według kalendarzo miał 52 lata, wyglądał na dwadzieścia lat starszego . Małgosia kurczowo ściskała rękę matki. Bała się tego co  widziała ,ale wiedziała ,że to jej tata .Mówiono jej to wielokrotnie,oglądała jego zdjęcia sprzed lat.Na nich był młodym przystojnym mężczyzną .Takiego ojca chciała mieć ,do takiego tęskniła.Tęskniła tak bardzo,że babcia E eonora przywoziła ją pod zamek i wskazywała okna za którymi siedział od kilku lat.,, Macha do ciebie z okna ’’-przekonywała Małgosia próbowała w to wierzyć.    Wanda patrzyła przez łzy na schodzącego po stromej ścieżce męża i na przerażoną jego widokiem córeczkę.To nie był pierwszy raz. Ponad rok wcześniej na usilną prośbę małej tęskniącej za ojcem ,zabrała ją na widzenie. Przez kraty ojciec wyciągnął do córeczki ręce .Mała krzyknęła ze strachu i nie przestała krzyczeć aż znalazła się  za bramą  . Więzień zrozpaczonego  i tą klęską  wyprowadzono z  sali widzeń. Ten obrazek Małgosia miała zawsze w pamięci gdy chciała odmówić  ojcu jakiejś drobnej przysługi lub jego prośbie   .Do końca jego życia starała się mu zrekompensować   tamten swój przestrach i histeryczny krzyk. Mała dziewczynka zapamiętałą jeszcze jeden gest matki ,która wyjęła z rąk męża kurczowo przyciskany stary koc i z obrzydzeniem cisnęła nim do pobliskiego kosza na śmieci. Były więzień patrzył  oszołomiony –żona pozbawiła go jedynego bogactwa jakie miał za murami- wyleniałego od używania  koca. Odjechali . Mijały lata….   Małą córeczko podrosła ,oswajała się z ojcem powoli ,miesiącami patrzyła na ropiejące rany na jego plecach,oprowadzała słabiutkiego  po ogrodzie.  Z czasem ,gdy dorosła a  on prawie odzyskał formę wprowadzał ją w swoje sprawy ,przekazywał wiedzę ,poznawał z autorytetami ,opowiadał opowiadał …. Zniecierpliwiona prosiła – ,, tato opisz to wszystko.Ja tego nie zapamiętam !’’  Przekazał jej  cały posiadany majątek: dom ,obrazy ,kilka hektarów ziemi,opracowaną nowoczesną metodę gospodarki pasiecznej, autorskie opracowania metod produkcji mleczka pszczelego,przepisy na produkcję wódki miodowej  nauczył pszczelarstwa ,zapoznał z miejscem gdzie zgromadził i przechowywał dokumenty których nie zdołała ani odnaleźć ani  zniszczyć ,,ubecja’. Gdy Stanisława w 1949  aresztowali ubecy Wandę z roczną córeczką wyrzucili z  ich mieszkania przy ulicy Szopena. Wprowadzili tam swojego człowieka z rodziną a tylko jeden pokój pozostawili studiującemu medycynę bratu Stanisława Euzebiuszowi Jasińskiemu. Wanda z córką tułały się po rożnych domach. Malutka Bożennka pamięta ,że zasypiała w jednym domu by obudzić się w innym. Starszą od niej  o 8 lat siostrę Basię umieszczono w internacie szkolnym SS Urszulanek w Lublinie przy ul.Narutowicza 8 . Najstarszy z rodzeństwa  Jurek aktywny żołnierz Szarych Szeregów po aresztowaniu jego kolegów przez ,,wyzwolicieli’’ przez ,,zieloną granicę’’ przedostał się na Zachód i tam pozostał . Kiedy ojca aresztowali Basia miała 9 lat.Zapamiętała taki obrazek: ojciec na oczach ubeków podszedł do szafy ,wskazał przechowywane tam pieniądze i powiedział do żony: podziel je pomiędzy rodziny aresztowanych wraz ze mną moich kolegów.

   Jestem córką Stanisława Jasińskiego, pszczelarza, działacza okresu międzywojennego i wojennego aż do lat 50’. W latach 2009-2010 odnalazłam Archiwum Państwowym IPN w Lublinie oraz w zbiorach specjalnych Biblioteki UMCS zbiory na temat mojego Ojca i jego przyjaciół. Po długoletnim zapoznawaniu się z wyżej wymienionymi zbiorami, zdecydowałam się na opracowanie i publikację ich zawartości do wiadomości publicznej. Publikacja ma na celu zwrócenie uwagi na problem odcięcia się obecnych działaczy związku pszczelarskiego od swoich korzeni, historii oraz procesu jej instytucjonalizowania umożliwionego i przeprowadzonego dzięki pracy mojego ojca Stanisława Jasińskiego i jego przyjaciół oraz współpracowników. W pracy nad materiałami wspierała mnie oraz pomagała Pani Mecenas Maria Bożenną Witt-Michałowską, za której wsparcie jestem wielce wdzięczna.

bottom of page